W zawodzie nauczyciela pracuję już 14 lat. Uważam, że to wystarczający odcinek czasu, aby trochę się powymądrzać i móc cokolwiek powiedzieć o relacjach między nauczycielem a uczniem. Sporo pedagogów narzeka na brak autorytetu w tym zawodzie. Ja muszę stwierdzić, że osobiście z takim zjawiskiem jeszcze się nie spotkałam ze strony moich uczniów. To społeczeństwo – generalizując oczywiście- jest niewdzięczne w stosunku do nauczyciela. Praca z młodzieżą od samego początku sprawiała mi mnóstwo radości. Zawsze byłam i jestem przygotowana do lekcji, zawsze aktywna na forum szkoły i poza nim. Zawód nauczyciela już od dawna przestał ograniczać się tylko do przeprowadzenia lekcji. Nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, ile czasu nauczyciel w rzeczywistości musi poświęcać szkole, uczniom czy rodzicom. Ale nie o pracy pedagoga mam zamiar pisać, bo stworzyłabym elaborat dość pokaźnych rozmiarów.
Podmiotem mojej uwagi jest uczeń i relacje z nim. Trzeba pamiętać przede wszystkim, że uczeń to osoba, człowiek, który ma swoje pasje, zainteresowania, rozterki, lęki czy wątpliwości. Dobry pedagog rozpoznaje potrzeby swojego podopiecznego. Na każdym etapie rozwoju młodego człowieka są problemy różnej natury. Nam nie wolno przechodzić obok nich obojętnie. Pochylmy się czasami nad samotnie siedzącym uczniem, czekającym na zajęcia. Porozmawiajmy z nim o wszystkim i o niczym. Tak po prostu. Wiem, niektórym może to przyjść trudno z wielu powodów; np. z potrzeby zachowania dystansu w relacjach czy obawy wyjścia poza swoją rolę jako podmiotu uczącego. Nie o to jednak tutaj chodzi. Żaden dystans nie zostanie złamany, to mylne podejście do sprawy. Wszyscy jesteśmy przecież ludźmi! Jeśli nauczyciel ma zły nastrój, a nie ukrywajmy- zdarza się to każdemu, powinien otwarcie podczas prowadzenia zajęć o tym poinformować swoich słuchaczy. Nie bójmy przyznać się do słabości, gorszego samopoczucia. Uczniowie przecież także często usprawiedliwiają się przed nami, gdy są nieprzygotowani do lekcji i proszą o zrozumienie z powodu choroby czy zwykłego zapomnienia. Tym samym uczymy ich empatii, odpowiedniego zachowania w danej sytuacji. Uważam, że nie jest grzechem przyznanie się do swoich emocji. Warto pokazać, że nauczyciel to nie cyborg, machina do nauczania zamknięta w swoim świecie. Pokażcie też uczniom swoje pasje, zainteresowania. Niech zobaczą czym fascynują się ich nauczyciele, co lubią. Wysłuchajcie także tego, co oni mają w tej sprawie Wam do powiedzenia. Może znajdziecie wspólny język przez podobne hobby. Rozmawiajcie z młodzieżą, gdzie się da: na przewie, po lekcji, na zajęciach, przez komunikatory społeczne. Nie ignorujcie ich, nie mówcie: „później”, „jutro”, gdy dają Wam wyraźne sygnały o potrzebie rozmowy.
Uczniowie potrzebują nie tylko nauki do rozwoju osobistego. Oni chcą poznawać świat nie tylko oczami naukowca, ale także empirysty czy irracjonalisty. Chcą widzieć, słyszeć i czuć! Wychowawcy- nauczyciele nie mogą ograniczać się do przekazywania wiedzy w murach szkolnych. Młodzież lepiej przygotuje się do życia w tym zwariowanym świecie, gdy pokażemy im wiedzę, kulturę czy integrację w różnych ujęciach. Klasowe wyjścia do muzeum, kina, opery, teatru z prelekcjami, wyjazdy integracyjne, edukacja regionalna, szkolne wycieczki, spotkania z ludźmi to najlepszy czas, który sprzyja ich rozwojowi i pomaga zrozumieć mechanizmy rządzące światem. Oczywiście nie bagatelizuję tutaj nauki i procesu uczenia się, nie spycham wiedzy sensu stricto na margines życia szkolnego. Chcę pokazać, że można połączyć przyjemne i pożyteczne.
Kolejną sprawą są poprawne i komunikatywne relacje z rodzicami uczniów, którzy przecież często są pomijani w edukacji lub tylko upominani, gdy uczeń coś „przeskrobie”. Pokutuje stereotyp, że rodzic to wróg naturalny. Otóż nie! Wszystko zależy od Was jak potraktujecie rodziców na pierwszym spotkaniu. Wprowadźcie miłą atmosferę, pożartujcie z pewnych sytuacji, zapytajcie ich o zdanie w niektórych kwestiach, aby poczuli się ważni. Chwalcie uczniów na wywiadówkach, a problemy starajcie rozwiązywać się wspólnie lub indywidualnie (w zależności od rangi). Wtedy zdobędziecie najlepszego przyjaciela, który będzie Was wspierał a nie przeszkadzał! Wiem, co mówię, bo mam wspaniałych rodziców.
Moi uczniowie mają po 16 lat i więcej. Niby prawie tacy dorośli, a zwracają się do mnie: „mamo”. Często podchodzą do mnie na przerwie i pytają: „Czy mogę się do Pani przytulić?” Nastolatkowie mają potrzebę bliskości i partnerskich relacji z nauczycielem opartych na wzajemnym szacunku. Nie chodzi tu o spoufalanie się z nimi i opowiadaniu o swoim życiu. My, jako dojrzali ludzie musimy służyć im swoją wiedzą i doświadczeniem. Nie oznacza to, że ciągle głaszczę ich po głowie i przytakuję im za każdym razem, gdy coś im się nie podoba. Nie, nie i jeszcze raz nie! Oni potrzebują drogowskazów, mądrych życiowych dyskusji, czasami sprzeciwu, zwrócenia uwagi, gdy zachowują się nie tak jak powinni. Muszą nauczyć się zrozumieć drugiego człowieka, odróżniać dobro od zła, aby żyć w zgodzie ze sobą i światem. Motywujmy ich do dobrego działania, chwalmy, a gdy trzeba gańmy!
My, nauczyciele- wychowawcy nie mamy łatwego zadania, ale spróbujmy otworzyć się na ucznia, zajrzeć do jego wnętrza! Nie bądźmy mistrzami tylko przy tablicy.
mgr Anna Konarzewska
Cieszę się że trafiłam na tego bloga!;)
OdpowiedzUsuńMiło mi! ;-)
Usuń