Obserwatorzy

czwartek, 16 maja 2019

MOJE MARZENIA O WSPÓŁCZESNEJ EDUKACJI, CZYLI CO MI W DUSZY GRA...


Zawsze zależało mi na edukacji. To, że kuleje nie jest rzeczą nową. Wiele trzeba zmienić. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że edukacja jest dziurawym bakiem i z tego powodu nie warto w nią inwestować . Bez edukacji nie przetrwamy. Tyle myśli kołacze mi w głowie, że postawiłam się z Wami nimi podzielić. Może będzie mi lżej.

Każdy z nas marzy o idealnej szkole. Możemy mieć różne wizje, ale ci którzy kochają edukację, nigdy nie stworzą chaosu w i tak kulejącym systemie. Edukacja to delikatna komórka. Decyzje muszą być naprawdę przemyślane, a ich wdrażanie długofalowe. Rewolucyjne podejście burzy i zakłóca wiele istotnych spraw. Pamiętać też należy o tym, że nie ma panaceum na wszystko. A kierowanie się sztywnymi normami i metodami również niszczy, co dobre. Myślę, że o fińskim czy holenderskim systemie edukacji nie mamy co marzyć, bo mentalność społeczeństwa polskiego nie jest na to gotowa. Upłynie wiele lat zanim władza i społeczeństwo zrozumieją, że najważniejszą inwestycją w dziecko jest właśnie edukacja. Po prostu jako Polacy jeszcze do tego nie dorośliśmy! Jednak istnieje wiele szkół w naszym kraju oraz wspaniałych dyrektorów i nauczycieli, od których możemy się wiele nauczyć i starać się zmieniać edukację oddolnie, bo w tym jest nasza siła. W tym artykule wypunktowałam to, co JA chciałabym zmienić w całym systemie edukacji, nie tylko oddolnie!

Trzeba przede wszystkim edukować rodziców, ponieważ większość z nich żyje w systemie pruskim, który kształcił przyszłych robotników fabryk. Świat się zmienia i kompetencje, które są potrzebne dzisiejszym uczniom dawny system zaniedbał. Nikt nie wie, jak będzie wyglądał świat za 5, 10 czy 20 lat… które umiejętności będą potrzebne młodym pokoleniom, ale jedno wiem na pewno, że wkrótce ludzie się przekonają, że empatia i kreatywność będą najcenniejszymi walutami na naszym globie. O empatycznym podejściu do edukacji pisałam tutaj:
http://bycnauczycielem.blogspot.com/2018/11/w-poszukiwaniu-sensu-edukacji.html

Poszukując ciągle nowego antidotum na wszystko, zapominamy o podstawach podstaw, czyli o filozofii edukacji doktora Janusza Korczaka. Do tych źródeł trzeba powrócić. Edukacja powinna być oparta na relacjach. Innego sensu szkoły przyszłości nie widzę. Nawet najlepszy uczeń, posiadający ogrom wiedzy, nie poradzi sobie w przyszłości bez odpowiednio rozwiniętej inteligencji emocjonalnej. Dzisiejszy świat jest pełen pułapek, a uczniowie nie są przygotowani do radzenia sobie z tymi wyzwaniami, ponieważ podstawa programowa jest przeładowana. Należy ją natychmiast „odchudzić”. Nauczyciele gonią za realizacją godzin, bo są z nich skrupulatnie rozliczani w postaci sprawozdań ilościowo-jakościowych. Z drugiej zaś strony, trzeba ten problem inteligentnie wziąć na swoje barki. Nie dajmy się zwariować. Róbmy wszystko z głową, ale nie rezygnujmy z budowania relacji z uczniami. Wiedzę nabędą wszędzie, ale kompetencji miękkich, empatii i radzenia sobie w sytuacjach trudnych uczą się przede wszystkim od nas- nauczycieli, bo przeważnie spędzają z nami więcej czasu niż z własnymi rodzicami. Podstawa programowa powinna zawierać tylko kilka głównych punktów, a resztę należałoby zostawić nauczycielom. Tu mogliby wykazać się swoją innowacyjnością, twórczością, pasją, kreatywnością. Nie twierdzę, że w tej chwili nie jesteśmy kreatywni, ale na pewno takie działanie otworzyłoby umysły wielu „zamkniętym belfrom” i uwolniłoby ich spod jarzma podstawy programowej, która nie porywa, a wręcz blokuje. Wielka odpowiedzialność spoczywa na nauczycielach w etapie edukacji wczesnoszkolnej i podstawowej, ponieważ wtedy kształtują się podstawowe umiejętności młodego człowieka. Tu można łatwo podciąć skrzydła, zniechęcić do nauki, zdemotywować. Nauczyciele szkół ponadpodstawowych również nie mają lekko, ponieważ odpowiadają za edukację całościową ucznia - na maturze wymaga się znajomości treści ze szkoły podstawowej i gimnazjum. I tu pojawia się kolejny problem – testomania i egzaminomania. Zlikwidowałabym wszystkie formy testów i egzaminów łącznie z maturalnym, a wprowadziłabym egzaminy wstępne na studia. W ten sposób zniwelowalibyśmy nieistotne rankingi szkół, które są tendencyjne i badają wyłącznie „wyścig szczurów”, a nie umiejętności potrzebne do życia, kompetencje miękkie i aspekt społeczny.

Kwestia postawy nauczyciela też jest istotna. Dzisiejszej edukacji najbardziej potrzebni są nauczyciele pasjonaci. Bez nich edukacja całkowicie straci sens. To oni inspirują, stałe ucząc się, wymagając często najpierw od siebie a potem od innych. 
To ludzie silni, bo często muszą zderzać się z betonem, który z nich drwi, śmiejąc się za plecami.
Mają niesamowitą energię, która przyciąga uczniów. I wcale nie zawdzięczają jej magicznemu napojowi, ponieważ są wyjątkowi!
Tworzą edukację za pomocą relacji, dlatego są autorytetami dla swoich wychowanków. Tak, autorytetami!
Nauczyciele pasjonaci, którzy mają swoje zdanie, którzy nie boją się wychodzić poza schematy, którzy uczą „po swojemu”, chodzą swoimi drogami, dokonują często innych wyborów niż pozostali, jak nigdy są potrzebni światu. To bohaterowie współczesnej edukacji. Jeśli nauczyciel ma stać się obojętnym urzędnikiem, podchodzącym tylko służbowo do swoich obowiązków, to rzeczywiście lepiej dla niego i szkoły, aby zmienił pracę.

Kolejna sprawa to oceny! Od nich także trzeba oderwać edukację. Uczeń powinien uczyć się dla siebie, a nie dla stopni czy ambicji rodziców. Poza tym oceny demotywują i zaburzają naturalną ciekawość ucznia. Uczeń powinien być odpowiedzialny za swoje postępy w nauce, co spowodowałoby wzrost samodyscypliny. W nauce nie chodzi o to, aby być geniuszem ze wszystkiego, bo nie tędy droga. Uczeń powinien przede wszystkim poszerzać swoje zainteresowania i rozwijać się w dziedzinach, które go interesują, reszta przedmiotów powinna być na zaliczenie przez frekwencję. Oceny nie zawsze są sprawiedliwe, często wykorzystuje się jako władzę nad uczniem. Wokół nich nie powinno toczyć się szkolne życie ucznia. Młodzi ludzie muszą wiedzieć po co czegoś się uczą, muszą widzieć w tym sens. Ważna jest atmosfera na lekcjach, którą tworzy postawa nauczyciela. Uczeń musi czuć się bezpiecznie w przestrzeni klasy. Trzeba pamiętać, że dziecko spokojniejsze, będzie lepiej przyswajało wiedzę niż sfrustrowane i zawstydzone. Empatia jest istotna w tym zawodzie.

Edukacja powinna być interdyscyplinarna. Nauczyciel powinien być mentorem i inspiratorem a nie dostawcą wiedzy! Należy zmieniać przestrzeń – wyjść czasami ze szkolnych ławek do muzeum, parku czy teatru. Współpraca z lokalnymi przedsiębiorstwami i firmami powinna również znaleźć swoje miejsce w szkole, a pomoc przedmedyczna, doradztwo zawodowe i rozwój osobisty powinny być obowiązkowymi przedmiotami w szkołach ponadpodstawowych. Potrzebny jest powrót do zajęć praktycznych, chodzi mi tu o kształcenie umiejętności manualnych, artystycznych czy kulinarnych. Należy postawić również na edukację regionalną – uczniowie uczą się o wszelakiej historii świata a nie znają historii własnego regionu. Lekcje nie muszą być prowadzone tylko kreatywnymi metodami, trzeba umieć łączyć te nowoczesne z tradycyjnymi, ponieważ przywiązanie do jednych czy drugich wprowadza rutynę na lekcjach, a poza tym nie zawsze te aktywizujące służą rozwojowi ucznia. Nie ma tu gotowej recepty na to jak uczyć. Nauczyciel musi wykazać się inteligencją oraz intuicją w doborze metod i form pracy do potrzeb klasy. Problemem są treści w podstawie programowej często oderwane od rzeczywistości.
Należy też skończyć z szufladkowaniem uczniów. Pisałam o tym tutaj:

Co jeszcze dodałabym – edukację teatralną jako obowiązkową – bo wspiera integrację uczniów, uczy kreatywności i radzenia sobie ze stresem, odpowiedzialności oraz uważności.

Wszystkie uczelnie wyższe powinny współpracować z nauczycielami praktykami, autorytetami w sprawach pedagogicznych. Nie może być tak, że uczelnia swoje, a praca w szkole swoje. Nauczyciele po studiach nie są przygotowani do zawodu. Również wielu doświadczonych nauczycieli ma wiedzę, ale nie potrafi jej przekazać uczniom, z różnych powodów. Czasami jest to konformizm, a czasami brak umiejętności pedagogicznych, czy zwyczajnie brak chęci.
O liście lektur, która jest nie do przyjęcia obecnie pisałam tutaj, więc odsyłam do propozycji moich uczniów:

Żeby edukacja miała sens musimy rozmawiać z rodzicami i uczniami, przede wszystkim z uczniami. Trzeba myśleć pragmatycznie pod kątem przyszłości, a nasi podopieczni mają mnóstwo pomysłów, może warto z nimi porozmawiać o tym, jakiej szkoły i nauczycieli chcieliby.

Pójdę dalej. Trzeba zadbać o status godzin wychowawczych. Jedna lekcja na załatwienie spraw wychowawczych w tygodniu przy zespołach klasowych, liczących około 30 osób lub więcej, to stanowczo za mało! (Inne wyjście – klasy powinny liczyć do 15 – 20 osób.) Jaki wpływ wówczas ma mieć wychowawca na problemy, które dotykają jego klasę? Gdy coś wydarzy się w szkole, zawsze pada pytanie: gdzie był nauczyciel? A może warto czasami zadać pytanie: Co zrobił system? Wszyscy wtedy podniecają się papierologią… Tworzymy ich stosy… Rosną tony papierów, dokumentów… Czy nie można z niektórych dokumentów zrezygnować? Na przykład tworzymy wiele niepotrzebnych sprawozdań ze sprawozdań, rozkładów materiału, których i tak nikt nie czyta. Papierów coraz więcej, a serc coraz mniej. Nie możemy zrezygnować z rozmów  z uczniami, ze wspólnego czasu i wspólnych pasji, które nas łączą. Nikt nie zdaje sobie sprawy z istoty godzin wychowawczych. One nie mogą być traktowane po macoszemu. Są bardzo potrzebne młodym ludziom, zwłaszcza dziś. Nie lekceważmy tych lekcji. Rozmawiajmy na wiele różnorodnych tematów, uczmy krytycznego myślenia, bądźmy Keatingami.

Zależy mi na tym, aby zawód nauczyciela był szanowany w naszym społeczeństwie. Szczęśliwy nauczyciel, to szczęśliwy uczeń! Jeżeli będzie dobrze opłacany, będziemy mogli od belfra więcej wymagać. Wtedy też wprowadzenie systemu oceny nauczyciela miałoby sens.  Powinniśmy być oceniani, ale z głową.

Wielu nauczycieli czuje w tej chwili ogromny zawód i żal, są wypaleni, zdemotywowani, pogubili się w codziennych obowiązkach. Zastanawiam się też nad tym, skąd bierze się taka niechęć w społeczeństwie do tego zawodu? Każdy z nas trafił kiedyś na nauczyciela jak z „Ferdydurke” Gombrowicza. No, co? A nie? Mnóstwo takich mnie uczyło, dlatego poprzysięgłam sobie w trakcie studiów, że nie będę nauczycielem ‘ex catedra’, bo to nie o to chodzi w tym pięknym zawodzie. Jednak do wielu wewnętrznych ewolucji musiałam po prostu też dojrzeć. Status tego zawodu woła o uwagę, o wsparcie, bo był zaniedbywany przez wiele lat. Nie można wymagać od nauczyciela cudów, jeśli on czuje się zdegradowany. Jednak pamiętajmy o jednym, że zmiana nie zaczyna się w systemie, ale w nas i mamy ogromną moc, aby swoją charyzmą i niesamowitymi kompetencjami zmieniać edukację. Życzę Wam tej siły, aby podnieść swoje skrzydła i wzbić się ponad to wszystko, co nas ogranicza w tej chwili.

Anna Konarzewska

4 komentarze:

  1. Nic dodać, nic ująć. Wielkie brawa!!! Pozwolę sobie przesłać moim koleżankom i kolegom z pracy. Są fantastyczni, ale warto pani posłuchać. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny artykuł. W przyszłości na pewno nauka będzie rozwijać się w internecie. Ważne aby młodzi ludzie uczyli się obsługi i pracy online. Jest to bardzo rozwijający się zawód. Założenie własnej firmy internetowej jest bardzo opłacalne i na pewno w przyszłości będzie tak samo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Edukacja z pewnością wymaga kilku zmian. Powinniśmy kształcić świadomych młodych ludzi, wrażliwych na innych i na otaczający ich świat. Dobrym krokiem w tę stronę może być wpajanie najmłodszym potrzeby dbania o środowisko, np. poprzez segregację śmieci. W każdej sali powinny znajdować się kosze z kolorowymi workami, gdzie wrzucane będą odpowiedniego rodzaju odpady.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tutaj kluczową kwestią jest nauka na dobrej uczelni. Ja skończyłam studia na https://www.cb.szczecin.pl/kierunek-studiow/pedagogika/ i z czystym sumieniem mogę polecić. Nie spodziewałam się, że tak dobrze będę przygotowana do zawodu nauczycielki.

    OdpowiedzUsuń