Moi uczniowie ostatnio otrzymali zadanie interpretacji wybranych wierszy Magdaleny Szpunar. Wiersz miał być pretekstem do rozmyślań o naszej współczesności. Było to zadanie dla chętnych. Nie chcę się rozpisywać na temat swoich refleksji, bo w tym i w kolejnych wpisach bohaterami/bohaterkami będą moi uczniowie/uczennice. Sami zobaczcie. Poczytajcie. Podzielcie się swoimi refleksjami. Zamieszczam pracę w oryginalnej pisowni. Autorzy i autorki zgodzili się na publikację prac i podpisanie ich nazwiskiem.
Tekst Magdaleny Szpunar, nad którym pracowała Joanna Szymańska z klasy 2e w II Liceum Ogólnokształcącym w Gdańsku:
Wiersz Magdaleny Szpunar „A jak już ściągniesz z siebie”
szczególnie zwrócił moją uwagę. Może to przez prostotę słów, które udało mi się
zrozumieć na początku tak łatwo. Jednak wchodząc głębiej w interpretację tekstu,
czytając go kolejny raz, słowa nabierały nowego znaczenia i prowadziły do
kolejnych rozmyślań. Tekst ten wydaje mi się bardzo bliski. Mówi o tym, kim tak
naprawdę jest nagi człowiek, bez tytułów, bez osiągnięć, bez
pochwał, jakie dostaje czy dostawał. Kim tak naprawdę jestem ja? Czy bez
aprobaty innych ludzi byłabym tą samą osobą i czy dalej dążyłabym do wyznaczonych
przeze siebie celów?
Ludzie często mają problem z zaakceptowaniem samych siebie... siebie, czyli właśnie osoby, która jest pod spodem, bez „tytułów orderów i
stanowiska”. Chciałabym skupić się tu nie na wyglądzie, ale na osobowości, ponieważ
to ona bardziej obrazuje tu osobę obraz nagiego człowieka. Osobowość związana
jest z rzeczami nabytymi w trakcie naszego życia, tak naprawdę od urodzenia , a
kiedy zyskamy już własną świadomość
możemy kreować naszą osobowość, jak tylko chcemy. Potrzeba jednak do tego silnej
woli i skupienie się na samym sobie, aby nasza percepcja samego siebie nie
została zaburzona przez to, jak patrzą na nas inni. Dlatego czasami możemy mieć
problem z zaakceptowaniem własnego „ja”, iż owe „ja” zostało oparte na spojrzeniu
innych, nie koniecznie tym dobrym spojrzeniu. Kiedy nikt nas nie docenia i nie
daje pochwał, możemy czuć się zdemotywowani do działania, tym bardziej jeśli
ktoś mówi nam, że notorycznie robimy coś źle. Możemy wybrać jakie odpowiedzi
zwrotne, przyjmujemy i pozwalać, aby te kształtowały nas i uzupełniały. Nawet te
wychodzące z własnej krytyki. Warto zauważyć, że człowiek bez niej byłby
bardziej wolny, czyż nie? Czy bez możliwości katowania samego siebie życie nie
byłoby łatwiejsze? W końcu, człowiek jest tym, czym potrafi przyjąć, że jest. Kiedy
się rodzimy, można powiedzieć, że jesteśmy czystym płótnem, na którym od momentu
narodzin możemy zacząć malować siebie: swoje zainteresowania, hobby,
upodobania, ulubione jedzenie, nakładać ulubione wspomnienia, ważne momenty,
również te przykre. Jesteśmy naszymi konfliktami, reakcjami, wspomnieniami. Nie
zawsze to wszystko może się nam podobać, nie możemy wyprzeć tego, co już się
stało i co wywarło na nas jakiegoś rodzaju piętno, które ukształtowało na
takich ludzi, jakimi jesteśmy teraz. Możemy tylko się udoskonalać, kiedy zdołamy
przejąć kontrolę nad własnym określaniem tego, czego pragniemy. W trzeciej,
ostatniej strofie wiersza, autorka tekstu zadaje nam pytanie: „A jak już
ściągniesz wszystko z siebie/jaki człowiek na ciebie patrzy/jak bardzo nie
chcesz na niego patrzeć/czym chcesz zasłonić tą nagość i nędzę”? Pod koniec
dnia, nawet użyje tu sformułowania „pod koniec życia”, kiedy weźmiemy wszystko pod uwagę, czy jesteśmy w stanie stwierdzić kim
byliśmy? Uważam, że jeśli jesteśmy w stanie zaakceptować siebie i wszystkim, czym jesteśmy, to tak. Nie musimy mieć orderów czy tytułów, czy nie wiadomo jak
wysokich i dobrze płatnych stanowisk zdobytych podczas życia, zależy to od nas
czy pod koniec zaakceptujemy to, jaką osobą byliśmy pod spodem. Oczywiście awans
czy posiadanie pieniędzy ułatwia nam w jakiś sposób życie i daje szczęście, przez
co możemy zacząć inaczej spoglądać na to, czy jesteśmy choć trochę bardziej
godni spojrzenia na samego siebie jako dobrego człowieka, jednak nie jest to prawidłowy
wyznacznik naszej persony, ponieważ tutaj jego rolę odgrywają pieniądze, które
są materiałem ulotnym. Możemy powiedzieć, że osoba jest „bogata”, myślę że
większość z nas od razu, nie zdając sobie do końca sprawy, uznała słowa
„bogata” za wyznacznik szczęścia tej osoby, ponieważ taka osoba mogłaby
rozwiązać wszystkie swoje problemy pieniędzmi, więc równie dobrze możemy
założyć, że posiada ona eteralne szczęście. Ale ta „bogata” osoba, żyje na tej
samej ziemi co my, oddycha tym samym powietrzem, również maluje swoje własne
płótno. Może mieć takie same problemy jak osoba, która nie jest uważana za
bogatą. Pod koniec dnia, kiedy stajemy przed lustrem, widzimy siebie,
pomalowane płótno, którym jesteśmy, wszystkie nasze zalety i wady-tutaj ”nagość i
nędzę”. Moim zdaniem wcale nie musimy tego zakrywać, a dokładniej nie musimy chcieć
tego zakrywać. Wszystko to obrazuje, kim jesteśmy, motywuje albo też nie do
pracy nad sobą, bo przecież nie musimy chcieć być lepszymi ludźmi, wszystko
zależy od nas, od naszej własnej percepcji świata i tego czym jest, czy jest
dla nas ważny, czy my jesteśmy ważni dla samych siebie, czy przyjmiemy do
siebie nie konstruktywną krytykę czy też zdecydujemy, że nie jest ona nam
potrzebna i tylko obrzydzi nam spojrzenie na samego siebie.
Nie wykluczam też tego, że niektórzy przez całe swoje życie
noszą maskę i pokazują nam drugi obraz siebie, wykreowany względem otaczającego
świata i ludzi, iż może chcą zakryć tę „nagość i nędzę”. Zacytuje tu Franza
Kafkę: „Zawstydziłem się, gdy zrozumiałem, że życie to bal przebierańców, a ja
przybyłem ze swoją prawdziwą twarzą.” Zgadzam się, że życie faktycznie jest
balem przebierańców, przez cały nasz żywot prawdopodobnie spotkamy więcej osób,
które wcale nie są tą samą osobą dla siebie, co dla nas. Ludzie mogą od nas wymagać,
abyśmy pokazywali prawdziwych siebie, możemy też robić to z własnej woli czy
nawet bez zdawania sobie z tego sprawy. Ale zawsze mamy możliwość, aby
zaprzestać pokazywania swojego prawdziwego płótna i w zamian zacząć pokazywać
to drugie, które może bardziej przypodoba się innym, lub też nam samym.
Nieważne jak bardzo nie chcemy patrzeć na człowieka który
ukazuje się naprzeciwko nas w lustrze, jak bardzo podczas życia zmieni się jego
wygląd czy charakter, ile kolorów nabierze jego płótno i jaki obraz z niego
powstanie, zawsze w odbiciu będzie tam ten sam człowiek, z maską czy też bez.
Asiu, dziękuję Ci za Twoje cenne refleksje. Jesteś czułą i mądrą obserwatorką codzienności i egzystencji człowieka.
Anna Konarzewska
Jestem pełna podziwu dla pracy tej młodej licealistki!! Analiza wiersza bardzo trafna Brawo!
OdpowiedzUsuńPani Anno , Pani Asiu obydwie zasługujecie na szacunek I podziw . Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPrzepiękna praca, efekt pięknej współpracy ucznia z nauczycielem. Takich ludzi potrzebuje edukacja. Zawód ten wymaga ludzi twórczych, w ciągłym rozwoju, ale też i warunków ku takiemu rozwojowi. Gratulacje dla obu pań i ogromny podziw.
OdpowiedzUsuń♥️♥️♥️
OdpowiedzUsuńZaiste praca dobra, jak na klasę drugą LO. Nie jest to typowa praca argumentacyjna ani interpretacyjna, raczej zbiór luźnych przemyśleń, więc rozumiem jakiś swobodniejszy ton, bardziej potoczny język. Po pierwsze chciałbym zauważyć, że wiersz "A jak już ściągniesz z siebie" Magdaleny Szpunar jakiś wybitny, moim zdaniem, nie jest. Nie abym umiał lepiej, czy też negował twórczość autorki, moje próby poetyckie mają podobny charakter. Ale będąc niejako wychowanym poetycko na twórczości Kaczmarskiego, wiersz wydaje się być bardzo statyczny, jednowątkowy, na dodatek nie wnoszący nic nowego do tego tematu. Co jest zgodne z moimi refleksjami do poezji - właśnie czasami większe pole do popisu może być po stronie interpretatora. Miałem też lekkie problemy ze zrozumieniem tych "prostych słów", ciężko mi było znaleźć się w braku interpunkcji tego wiersza, lekkim chaosie składniowym.
OdpowiedzUsuńTeraz zaś odnosząc się do pracy uczennicy:
W wierszu tym spotykamy się z problemem różnorakich dysonansów w osobie człowieka, która pod wpływem różnych czynników zewnętrznych zachowuje się inaczej. Zostaje tutaj przywołane jakieś "wewnętrzne ja", warto by jednak pogłębić rozważania, czy i czym takie "ja" jest. Czy człowiek bez drugiego człowieka jest w stanie odnaleźć istotę siebie? Też chociażby w piramidzie Maslowa odnajdujemy, że poczucie przynależności jest bardzo istotną potrzebą ludzką.
Dlaczego osobowość, a nie wygląd bardziej opisuje obraz nagiego człowieka? Wydaje mi się, że użycie tutaj słowa "osobowość" jest trochę niefortunne. Tutaj ciekawym wątkiem byłby Adam i Ewa z Księgi Rodzaju, wstyd po grzechu pierworodnym. ["Mężczyzną i niewiastą stworzył ich", Jan Paweł II] (Pozostałości po mojej przygodzie z Olimpiadą Teologii Katolickiej 😅) Ponadto też można dodać coś z historii o synu marnotrawnym.
"Człowiek bez niej <> byłby bardziej wolny" - Bardzo odważne zdanie, z którym nie mogę się zgodzić. Wolność musi być oparta na prawdzie, inaczej może się okazać iluzoryczna
Usuń" Czy bez możliwości katowania samego siebie życie nie byłoby łatwiejsze?" - Po pierwsze, bez możliwości (sic!) katowania samego siebie, ciężko byłoby rozwijać się moralnie. Po drugie, "łatwość" życia nie implikuje jego większej wartości.
"W końcu, człowiek jest tym, czym potrafi przyjąć, że jest. " - dziwne stwierdzenie, chociaż jakąś logikę ma. Jak człowiek nie potrafi przyjąć, zaakceptować, że jest sparaliżowanym inwalidą, to albo będzie uciekał od rzeczywistości myślami, albo ucieknie od niej fizycznie - przez samobójstwo.
W dalszej części tekstu odniosłem wrażenie, że refleksje zeszły na temat bardziej akceptowania siebie w perspektywie bez otoczenia zewnętrznego, tych rzeczy i osiągnięć, ludzkich wejrzeń. Pytanie właśnie, czy taka analiza, w oderwaniu od kontekstu jakim jest otoczenie człowieka, ma jakiś większy sens.
Są takie powiedzenia, że np. jesteśmy sumą pięciu ludzi z którymi spędzamy najwięcej czasu.
Potem poruszenie kwestii jakiegoś szczęścia - szczęścia, które nie ma źródła w bogactwach materialnych. Dobrze byłoby zastanowić się przy takiej okazji, jakie źródła tego szczęścia może człowiek odnaleźć, zostało chyba zasugerowane bycie coraz to "lepszym" człowiekiem, cokolwiek to oznacza. Wspomniałbym przy okazji bogactw o utworze "Dni, których nie znamy" Marka Grechuty ;d
Został przywołany motyw życia jako balu przebierańców, masek, teatru. Autorka zgodziła się z jego trafnością w życiu codziennym, ale mógłby zostać trochę rozwinięty, bo nie widzę wniosków. Ostatnie zdanie również, wskazuje na istnienie jakiegoś uniwersalnego człowieka w nas, który zawsze pozostaje ten sam, ale trzeba się domyślać o co chodzi.
Ogólnie temat rzeka, więc nie dziwię się, że można się w nim pogubić, czegoś nie zauważyć. Przecież całe książki filozoficzne, psychologiczne, można pisać o naturze społecznej człowieka, jego postrzeganiu samego siebie, samoświadomości, wpływu otoczenia. Chociażby wspomniany koncept człowieka, który w momencie narodzin jest czystą tablicą (*tabula rasa*) - nie jest to fakt bezsporny, a raczej jedna z wielu teorii, koncepcji człowieka.
Z ciekawych klasyków to dorzuciłbym jeszcze "Nowe szaty króla" Andersena
Niemniej jednak dobrze, że takie próby są przez uczniów podejmowane, jakoś trzeba się przecież rozwijać, a na tym etapie błędy raczej są nieszkodliwe, a jedynie powinny być okazją do nauki. Być może też ta praca sama w sobie była dla uczennicy wartościowa pod względem własnych przemyśleń odnośnie siebie samego, co mogą sugerować fragmenty, w których zdaje się, w sposób może niejawny, ale odwoływać do własnych doświadczeń i przekonań.
Komentarz okazał się być tak długi, że musiałem na dwa razy wysyłać...
UsuńTeraz też widzę, że w:
Człowiek bez niej <> byłby bardziej wolny"
< < samokrytyki > > zostało jakoś wymazane przez przypadek, pod koniec mojego pierwszego komentarza
🥰💐🍀
OdpowiedzUsuńNauczycielka - dziękuję, chyba dam ten wiersz do interpretacji mojej klasie trzeciej liceum, zobaczymy, co powstanie ! Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuń