Obserwatorzy

piątek, 27 grudnia 2019

"Roszczeniowy" rodzic? Z mojego punktu widzenia...

PRZYMIOTNIK "ROSZCZENIOWY"...



To słowo ostatnio zawojowało internet i edukację... Stało się modne jak brokat w Sylwestra.  Roszczeniowy rodzic istnieje, jednak pojęcie to jest nadużywane w relacjach rodzic - nauczyciel. Kontakty z rodzicami nie są łatwe, a współczesny nauczyciel powinien mieć wysoce rozwinięte kompetencje z zakresu zarządzania oraz budowania relacji, w tym umiejętność rozpoznawania potrzeb, temperamentu i sposobu bycia ludzi. We współczesnej edukacji brakuje podstawowej wiedzy z zakresu psychologii. Powinniśmy porzucić myślenie o sobie jako o Alfie i Omedze. Nauczyciele powinni stać się partnerami rodzica, mądrymi przywódcami, akceptującymi swoje słabości. Odrzućmy perfekcję. Niestety nikt nas tego nie nauczył na studiach. Kompetentny nauczyciel to taki, który potrafi jednak tę wiedzę oraz umiejętności zdobyć oraz wykorzystać w swojej pracy. Tym bardziej, że tego potrzebują też nasze dzieci, nasi uczniowie. Młodzi ludzie nie chcą rozstrojonego świata, dysonansu, konfliktów i próżni w edukacji. Chcą relacji, to właśnie dla relacji przychodzą do szkoły. Rodzice znają swoje dzieci, więc wykorzystujmy ich wiedzę do pracy, integracji w klasie. Nie stawiajmy się w roli eksperta ich dzieci. To najczęstszy błąd nauczyciela. Pozwólmy rodzicom być obok nas.

Szkoła powinna być otwarta na współpracę z rodzicem, a rodzic powinien wspierać działania wychowawcze szkoły oraz nauczyciela. Często słyszę od nauczycieli, że nie są od wychowywania, od tego są rodzice. Jednak nie można rozdzielać zupełnie funkcji rodzica od zadań wychowawcy. My, nauczyciele, zawsze mamy jakiś wpływ na ucznia, mniejszy- większy, lepszy - gorszy, ale mamy! Trwanie w naiwnym przekonaniu, że tego wpływu nie mamy, szkodzi naszemu autorytetowi oraz uczniom. Im szybciej sobie zdamy z tego sprawę, tym lepiej dla nas i naszych podopiecznych. Samym naszym podejściem do pracy, do swojego przedmiotu, dajemy przykład uczniom. 

"Roszczeniowy", czyli jaki?
Czy nie jest tak, że nauczyciele również przesadzają z nadużywaniem tego słowa? Czasami wystarczy, że ktoś z rodziców tylko zapyta o postępy dziecka, o cele wyjścia klasowego, a już mówimy: "roszczeniowy". Przecież rodzic ma prawo zapytać się o rozwój, potrzeby, sytuację swojego dziecka z danego przedmiotu, a nauczyciele już go szufladkują, bo za dużo pytań zadaje... Rzadko poddajemy pod refleksję swoje działania, za mało pytamy siebie samych: "Co mogę jeszcze poprawić/zmienić?"... A potem denerwujemy się, bo rodzic pyta nas "dlaczego jego córka ma problemy z historii?". Potrzeba nam współodpowiedzialności. Nie odpowiedzialności, ponieważ nauczyciel nie ma wpływu na wszystko. Warto jednak poddać się autorefleksji. 

Z kolei kiedy rodzic nie pojawia się w szkole, to mówimy: "Ten w ogóle nie interesuje się swoim dzieckiem...". Tak przecież też jest. Narzekamy też kiedy przychodzi: "a ten tu czego?". Tak źle i tak niedobrze! Za dużo dysonansu, a za mało współpracy. 

Poza tym, czasami sami prosimy się o konflikt. Rodzic daje nam sygnały, że coś dzieje się w klasie, prosi nas o uwagę, wsparcie wychowawcze, a my potrafimy zlekceważyć jego postawę, twierdząc: "Przewrażliwiona mamusia/tatuś". Niezałatwione sprawy, te zlekceważone przez nauczyciela powodują, że atmosfera zaczyna gęstnieć, a balon nadyma się do granic możliwości, aby w końcu uderzyć z hukiem. Bezradność rodzica zamienia się w ból, złość i zdeterminowanie. Takie sytuacje jednak nie świadczą źle o rodzicu, ale o nauczycielu, który podjął jakiekolwiek działania dopiero wtedy, kiedy rodzic głośniej i szerzej otworzył swoje usta. Zwróćmy też uwagę na takie sytuacje. Musimy być uważni w swojej pracy. Dorośli też potrzebują wysłuchania. Nie izolujmy się od rodziców, nie bójmy się ich, zaprośmy do współpracy, do relacji zbudowanej na zaufaniu. Bądźmy z nimi szczerzy; nie czarujmy ich, że rozwiążemy wszystkie ich problemy i we wszystkim pomożemy, ponieważ są sytuacje, kiedy i szkoła potrzebuje wsparcia z zewnątrz. 
Prowadźmy tak spotkania z rodzicami, aby były one pretekstem do budowania relacji z rodzicami. O moich pomysłach na "wywiadówki" pisałam w książce "Być (nie)zwykłym wychowawcą". W styczniu moje spotkanie z rodzicami będzie oparte na warsztacie "Zrozumieć nastolatka". Moi rodzice zaproponowali, że chcą integrować się, chcą spędzać czas również w swoim gronie, to dlaczego nie mam wyjść naprzeciw ich potrzebom? Przy kawie i cieście porozmawiamy o naszych dzieciach i relacjach! Oczywiście, wymaga to ode mnie dodatkowych umiejętności, sił i czasu, aby przygotować ten warsztat, ale uwierzcie mi- warto! 

Broń Boże, nie twierdzę, że "roszczeniowy rodzic" w ogóle nie istnieje. Istnieje... to ten, który żąda rzeczy niemożliwych od wychowawcy, nauczyciela czy szkoły. Jego życzenia są często wyimaginowane. Taki rodzic tylko czeka na błąd nauczyciela, żeby mieć pretekst do tego, aby zaznaczyć swoją obecność w szkole. 
Zachowanie rodzica, nawet jeżeli czasem wydaje się niestosowne, wynika zazwyczaj z troski o dziecko. Czasami rodzic w taki sposób rekompensuje sobie też swój brak czasu dla dziecka, więc idzie do szkoły, aby wszystko załatwić od ręki. Warto też pamiętać, że wszelkie "napastliwe" zachowania to zwykłe nieporozumienia. My, nauczyciele, musimy mieć odwagę i siłę psychiczną, aby tego byka chwycić za rogi i podjąć z nim dialog. Niech jest to rozmowa bez tłumaczeń, bo one czasami działają jak woda na młyn. Każdy rodzic chce, abyśmy przyjęli jego argumenty. To bardzo trudne, ale przynosi efekty. Wysłuchajmy go - pod warunkiem, że nas nie obraża. Swoje argumenty wysuńmy dopiero później. Zachowanie spokoju jest bardzo istotne. Nie wrzucajmy wszystkich rodziców do jednego worka, rozgraniczmy prowokację od ciekawości, weźmy pod uwagę również własne niedoskonałości. Uwierzcie mi, że z roszczeniowymi rodzicami miałam do czynienia, ale tylko dialog, odwaga i pokora pomoże Wam zmienić całą sytuację. Rodzice, którzy są uprzedzeni Waszym innowacyjnym podejściem do edukacji, nie będą mieli do Was pretensji o stosowanie takich, czy innych metod nauczania. 
Współczesny nauczyciel musi być również mądrym przywódcą rodziców w edukacyjnym świecie. 

Anna Konarzewska

2 komentarze:

  1. Zgadzam się, ważne są relacje nie tylko z uczniami, ale też z rodzicami. Dlatego warto robić spotkania integracyjne z dziećmi i ich rodzicami - wtedy klasa będzie bardziej zgrana, a nauczyciel będzie miał możliwość lepiej poznać rodziców i porozmawiać z nimi spokojnie w miłej atmosferze

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam sytuację, kiedy zgłosiłam rodzicowi źle zachowanie ucznia. Powiedział mi prosto w oczy, że ja kłamię, bo jego dziecko mówi co innego. Dopiero konfrontacja z innymi uczniami otworzyła mu oczy. Niestety na krótko. Za niedługo o kłamstwo oskarżył kilku kolejnych nauczycieli i twierdzi, że piszę w tej sprawie do kuratorium. Co robić z takim fantem?

    OdpowiedzUsuń